Zmyślony przyjaciel


    Relacje - szalejemy na ich punkcie. To o nich się mówi, nimi się żyje, nimi się karmi i przez nie pije. Tak zupełnie szczerze, to całe życie myślałem, ba, byłem tego pewien, że nie ulegam wpływom, że sam bardziej wpływam, że ja bardziej trzymam relacje na wodzy, niż sam jestem nimi “trzymany”. Czy bardziej jednak nimi wojowałem, tym bardziej przekonywałem się, że jest zupełnie inaczej, a ja, jako człowiek, jestem elementem. Człowiek jest częścią zależności, w jednych ciągnie za sznurki, w innych to on jest pociągany, czy ciągnięty. Jak wiele w życiu jest płaszczyzn, tak wiele różnych twarzy w relacjach. Czy więc nie da się być zintegrowaną i inkluzywną jednostką już od podstaw. Jeżeli nie obronię tej możności, to nie ma co mówić o marzeniu inkluzywności społeczeństwa, które przecież mocno wybrzmiewa tutaj, na Gołąbku.

how can you miss someone
that you never knew at all

O tęsknocie to mógłbym napisać przynajmniej habilitację. Uderzają we mnie słowa, które przytoczyłem w powyższym cytacie. Za czym bardziej tęsknię? Za tym co znałem, czy za tym, czego nigdy nie poznałem, ale wyobrażałem sobie, że mogłoby nadejść w tak, a nie inaczej wyglądającej przeszłości. To jest pytanie, które mogłoby posłużyć Samsonowi za zagadkę, bo może odpowiedź na nie pojawiłaby się na horyzoncie już wtedy. Analizując swoją tęsknotę często dochodzę do punktu, w którym tęsknię za kimś, kto był faktycznie, ale za czymś, czego faktycznie nie robił. Już to trochę wyjaśnię. Załóżmy, że miałeś przyjaciela, z którym nie masz już kontaktu, a wasz koniec połączył się z kłótnią. Tęsknisz czasem za nim, ale nie za kłótnią, a za dobrem, które mogłoby jeszcze z tej przyjaźni się narodzić. Tęsknisz więc za czymś, czego nigdy nie było i za kimś, kogo nigdy nie znałeś (w takiej sytuacji). Ja tak właśnie mam i to jest bardzo ciekawe zjawisko. Jest ono oczywiście zbudowane na pozytywnych wspomnieniach związanych z faktyczną przeszłością, ale ten pierwiastek nieprawdziwości, który zresztą, jak zauważyłem, z czasem narasta, jest bardzo zaskakujący. Nie wiem, czy to jest kwestia mojej kreatywności i bujnej wyobraźni, czy po prostu tak działa człowiek. Gdybym miał pamiętać te złe chwile, to nie tęskniłbym wcale, lub przeżywałbym wewnętrznie jakieś rozżalenie czy gorycz. Ja wiem, że tęsknię, jestem tego pewien. Tęsknię jednak nie za faktami, a za potencjałem. Tęsknię więc za kimś, kogo nigdy nie znałem, bo też gdybym znał, to nie musiałbym z tej sytuacji “my” odejść w jakiś sposób skrzywdzony, ale to inna historia. Skoro więc tęsknię za kimś, kogo nie znałem, to nadaje tej osobie nowe cechy, których nie poznałem - analogicznie. Tak rodzi się zmyślony przyjaciel, zastępując swoją obecnością pierwotną relację. Oczywiście chodzi bardziej o przedmiot tego tekstu, tej myśli, nie o faktyczną postać “zmyślonego przyjaciela”, a o jego figurę. 

feels like I made you up
were you real at all?
my imaginary friend

Mój zmyślony przyjaciel nigdy nie był wart tych wszystkich godzin, które mu oddałem, ale cóż, już taki jestem. Właśnie - tutaj jest clé! Inkluzywność jednostki nie może wymuszać na niej jednolitości czy prostolinijności. Złożenie też może wskazywać na inkluzywność i prowadzić w jej kierunku. To moje wielkie odkrycie na drodze poznawania siebie. To, że dzisiaj tęsknię jest okej, to też jestem ja, ten sam. To że tęsknię za abstrakcją, też jest okej, bo jest moje, czyli w tym też jestem sobą, tym samym, który potrafi się cieszyć, który jest mną. Nie muszę być jeden i konkretny, żeby być prawdziwy. To jest bullshit. Muszę czuć się wygodnie w sytuacjach, w których jestem i o to dbać bardziej. Obalam więc mit nieinkluzywności jednostki. Jednak wracając jeszcze do relacji - sam nie wiem, czy wielu z nich nie zmyśliłem. To jest rzecz, nad którą warto się pochylić. Łatwo jest sobie wymyślić relację, czyli nadać jej cechy, których nigdy nie miała, czy to odnośnie tych z przeszłości, czy aktualnych. Każda więc zawiera w sobie jakąś szczyptę nierealności, zresztą tak jak całe życie, a to właśnie dlatego, że nigdy nie będziemy w stanie poznać myśli i odczuć drugiej osoby. Co więc robić, by relacje były czymś więcej, niż ścieżką w kierunku zmyślonych przyjaciół? Rozmawiać. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale myślę, że szczerość zawsze się opłaca. Czym więcej się rozmawia i czym głębiej, tym mniej jest miejsca na nierealność, na niedopowiedzenia, na “zmyślonych przyjaciół”. Koniec końców mogę pytać siebie po fakcie jak to jest możliwe, że tęsknię za kimś, kogo nigdy nie znałem i uznawać to za nierealne, ale wciąż to robić i wpychać siebie samego w ową nierealność. Więc czy byłeś w ogóle prawdziwy? 

A kto jest prawdziwy? Czy sam sobie nie jestem zmyślonym przyjacielem?




Copyright © To Gołąbek , Blogger